Po powrocie z wyprawy polarnej Marcin udzielił wywiadu, który został opublikowany na portalu Eduscience. Z laureatem konkursu rozmawiał Piotr Stankiewicz
Jakie są pierwsze wrażenia po wyprawie do Arktyki?
Marcin Letkiman – Dobrze wspominam Polską Stację Polarną. Baza okazała się bardzo przytulna. Jest tam przede wszystkim świetna atmosfera. Ludzie są przyjaźni. Wytworzył się niepowtarzalny klimat. A dodatkowo wszystko to w tak wyjątkowym miejscu na świecie.
Gdybyś miał wymienić jedną rzecz, którą zapamiętacie najlepiej z tej wyprawy, to co by to było?
Marcin – I pewnie spodziewasz się, że coś powiem o przeżyciach na statku, bujaniu itd.? A to Cię zaskoczę. To, co zapamiętam z tej wyprawy to fakt, że w takim dziwnym miejscu na świecie znajduje się polska stacja badawcza. Tak, zdecydowanie to mnie urzekło najbardziej. To jest normalnie inwestycja w przyszłość.
Czy to, co do tej pory wiedziałeś już o Arktyce, tundrze, lodowcach znalazło potwierdzenie w rzeczywistości?
Marcin – Ja spodziewałem się, że będzie tam dużo, dużo zimniej. Zaskoczyło mnie także to, że jest tam tak dużo życia, dużo roślin. Chociaż nie są one jakoś szczególnie wysokie. Wiadomo, rosną zaledwie do kilku centymetrów. Jednak tej zieleni – mchu, kwiatów, grzybów jest bardzo dużo.
Symbolem Arktyki są niedźwiedzie polarne. Czy udało się je zobaczyć na żywo?
Marcin – Niedźwiedzi polarnych nie było wokół stacji, bo dowiedziały się, że przybywa do nich ekipa EDUSCIENCE. To jest najlepsze wytłumaczenie.
To z pewnością, ale chyba nie wszystkie zwierzęta się Was tak wystraszyły?
Marcin – Nie bały się nas wszędobylskie alczyki. Dla mnie alczyk to takie skrzyżowanie pingwina z gołębiem. Jest dosyć mały. Jak można się domyślić jest biało-czarny. Brzuszek ma biały a skrzydełka czarne, i czapeczkę też ma czarną i dziobek też ma czarny. Nie jestem pewien, czy ptaki mają plecy, ale jeśli mają to u alczyków też są czarne. Jeszcze widziałem dużo reniferów, ale trochę się zawiodłem, bo większość z nich to gatunki karłowate. Są takie malutkie i biegają, jakby chciały a nie mogły… takie koślawe są.
Marcin – Płynąc statkiem, widzieliśmy też foki i orki.
Podczas Waszej wyprawy w Arktyce panował dzień polarny. Czy miało to jakiś wpływ na Wasze samopoczucie, organizację dnia?
Marcin – Ja miałem tak, że z powodu tego, że przez cały czas trwał dzień, nie mogłem spać. I to mnie trzyma do dzisiaj.
A co było najtrudniejsze w tej wyprawie?
Marcin – No to jest akurat oczywiste – rejs Horyzontem, który lubi zabujać.
Jak zatem udało się przeżyć te dwa tygodnie na morzu?
Marcin – W trakcie rejsu spotykaliśmy się z polarnikami, robiliśmy z nimi wywiady, a każdego popołudnia spotykaliśmy się na mostku kapitańskim i mieliśmy zajęcia z podstaw nawigacji. Były naprawdę super. Metody, które pozwoliły nam wytrzymać na Horyzoncie to: jedzenie, spanie, czytanie, granie w gry i wieczorne dyskusje w kajucie.
A jak zostaliście przyjęci przez naukowców, dla których Wasza wizyta przypadła w bardzo trudnym momencie przekazywania obowiązków i całej stacji kolejnej wyprawie polarnej?
Marcin – Mnie bardzo zaskoczyło to, że ci ludzie, wszyscy: naukowcy, polarnicy i mechanicy, byli tak do nas super przyjaźnie nastawieni i to było naprawdę pozytywne.
To ostatnie pytanie: Czy zdecydowalibyście się w przyszłości wrócić do Hornsundu jako naukowcy prowadzący własne badania?
Marcin – Ja nie mam pojęcia, czy bym sobie poradził. To jest jednak rok na zupełnym odludziu. Wiadomo, że mamy przy sobie 9 osób, z którymi możemy się zaprzyjaźnić, ale wydaje mi się, że byłoby mi naprawdę trudno przeżyć tam 12 miesięcy.